Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
W dniach 21–23 października 1994 roku miała miejsce kolejna bardzo udana wycieczka, tym razem do Zakopanego. Myślę, że integracja naszej klasy sięgnęła zenitu i z rozpędu zaczęliśmy się integrować nawet z ciałem pedagogicznym. Mówię oczywiście o godzinie szczerości, na której światło dzienne ujrzały nasze najgłębiej skrywane sekrety, a na której gościnnie byli też przez jakiś czas nasza wychowawczyni pani Jarosz oraz pan dyrektor Berger. Atmosfera była miła, pomimo że rozmowa dotykała naprawdę drażliwych tematów.
Jak widać na zamieszczonych obok zdjęciach, były również tańce, masaże erotyczne, śpiewy przy gitarze i wycieczka nad Morskie Oko.
Zakopane! Tatry! Jakże nam u Was dobrze! Nie samą jednak przyrodą i pieszymi wędrówkami licealista żyje. Nie stroniliśmy, rzecz jasna od okolicznych knajpek i serwowanych tam trunków, oczywiście tylko piwopodobnych i bezalkoholowych, wszak byliśmy niepełnoletni. Echhh, to były czasy! Chyba nigdy w Polsce nie było tyle wolności, co w latach 90. Zwłaszcza dla nas.
Komentarze do zdjęć: