Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
W tym czasie dostałem od taty chyba ze dwie spore puszki niepociętej, przeterminowanej błony fotograficznej. Parędziesiąt metrów jak nic! Klisza była w fatalnym stanie i często na wielu zdjęciach z rzędu kompletnie nic nie było widać, ale nie przeszkadzało mi to jej używać, zwłaszcza że większą przyjemność sprawiało mi fotografowanie, niż oglądanie. Czasem jakiś kawałek po wywołaniu coś przedstawiał. Na przykład to są zdjęcia z jakiejś nasiadówy u Mareczka. Przez to, że klisza była przeterminowana, stare kasety dodatkowo ją rysowały, a powiększalnik dodatkowo zaśmiecał odbitki Bóg wie czym, dzisiaj lubię je szczególnie! Kiedyś jak już będę na emeryturze, będę robił właśnie takie zdjęcia, nieostre, porysowane, zaśmiecone... Ciepłe.