obywatel WuWu – strona domowa

Album rodzinny

Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...

Štramberk, Helfštyn, Potštát i Ołomuniec, czyli wspinanie po czesku

Štramberk

Vánův kámen, Štramberk (Czechy)

Wynalazca długich łikendów powinien dostać Nobla, co oczywiście nie zwalnia nas od udoskonalania tej technologii! Przede wszystkim zwiększyłbym ich częstotliwość, a do tego w różnych firmach losowo je rozrzucał. Może udałoby się wtedy uniknąć efektu ubocznego długich łikendów – tłumów. Tłum jest wszędzie. Tłum zasłania zabytki, korkuje górskie ścieżki, oblepia szczelnie skały. Tłum hałasuje, śmieci, przeklina i nic nie można mu zrobić! Człowiek jedzie na łono tej przyrody, rozkłada linę, i co? Z nieba pada śnieg magnezji (naprawdę trzeba jej używać nawet na trójeczkach?), a sąsiad klnie jak szewc. Kurwy i chuje niosą się wysoko niby obłoczki, bo „jakiś ciul wbił ringa nie tam”, gdzie akurat najlepszy wspinacz świata chciał, przez co odpada z tego miejsca już piąty raz! Do rzici z takim łikendem! Na szczęście jest na to sposób! Czesi mają akurat łikend w rozmiarze standardowym, więc jedziemy szukać spokoju u nich! Dobrý den!

Podobno czeska policja Polaków nie lubi i tylko czeka, żeby wlepić nam mandat (tak czytałem). Jako zdeklarowany buntownik zapominam więc nie tylko zapasowych żarówek, ale także – obowiązkowej nawet u nas! – odblaskowej kamizelki. Do tego nie działa mi lewy reflektor – ach to życie na krawędzi! Zresztą, może mandat wlepi mi jakaś atrakcyjna czeska policjantka? Albo nawet skuje kajdankami i weźmie na przesłuchanie? Na razie żadnej kontroli, więc zasuwamy z prędkością ekonomiczną. Cel: Brama Morawska. Przystanek pierwszy: Štramberk!

Wysiadamy zaraz przy skałach i oczywiście tradycyjnie się gubimy! Na usprawiedliwienie dodam, że przyjechaliśmy bardzo wcześnie i brama do Ogrodu Botanicznego była zamknięta, więc jakoś nie przyszło nam do głowy, że właśnie tam są skały. Cóż, nie ma tego złego... W rezultacie zdobyliśmy Białą Górę i okrężną drogą doszliśmy pod Vánův kámen.

Kasia i Witek
Vánův kámen, Štramberk (Czechy)Vánův kámen, Štramberk (Czechy)Vánův kámen, Štramberk (Czechy)Vánův kámen, Štramberk (Czechy)
Kasia i Witek

Początkowo oprócz nas wspina się tylko jedna para. Po południu wspinaczy przybywa, ale nadal jest bardzo spokojnie i kulturalnie. Jakiś czas później podejdzie do nas Czech i zapyta, czy może sobie dwie drogi dalej zrzucić wędkę, bo gdybyśmy zamierzali ją niedługo robić, to nie chce nam przeszkadzać! Łał! U nas wędki potrafią sobie wisieć nieużywane i winowajcom nawet nie przyjdzie do głowy, że robią coś nie tak.

Czeskie obicie jest nieco bardziej przygodowe niż polskie, ale ponoć, jeśli nie potrafisz za coś umrzeć, to nie powinieneś tego robić. Otwieram więc piwo i pociągam solidny łyk odwagi i talentu! Pij Kasiu, pij, bo zaraz i ty prowadzisz! Rzut okiem na przewodnik. Na zapoznanie się ze skałą wybieram trójeczkę i bez żadnego problemu dochodzę na górę, ze zdziwieniem stwierdzając, że obicie jest lepsze niż potrzeba! Nie no, nie będziemy wędkować. Będziemy robić drogi po kolei, omijając najwyżej te powyżej naszych możliwości. Następna jest szóstka. Kasia się wstawia, ale po pierwszej wpince coś marudzi. Podnoszę wzrok i dopinguję. Niestety! Kasia popełnia błąd strategiczny i wcześniej pociąga tylko jeden łyk piwa! To za mało.

Morituri te salutant! Zrzucam linę i czysto robię swoją pierwszą czeską szóstkę! Podglądałem Kasię, więc zamiast oesa: Tururu (VI-) błysk. Kasia nie daje się namówić na prowadzenie, ale na wędkę robi bez problemu, więc oczywiście to nie kwestia braku umiejętności. Droga jest naprawdę fajna, nietrudna i jak na warunki czeskie wręcz komfortowo obita. Polecam!

Po krótkim odpoczynku bierzemy się za następną. Ta powinna być łatwiejsza (Včelův převis V-), ale pierwsza wpinka na oko jakby w gorszym terenie, więc Kasi nie namawiam. Wstawiam się, licząc na OS-a. Zanim się wpiąłem do pierwszego przelotu, o mało nie poleciałem i miałem ze trzy zawały! Cholera, nie tak miało to wyglądać. Zaraz później straciłem równowagę i dup. Jak można tak głupio stanąć?! Dalej poszło już sprawnie do samego końca, ale z uwagi na wysokość i wrażenia do pierwszej wpinki, jakoś nie miałem ochoty tego poprawiać. Kasi też do prowadzenia nie zmuszałem, czyli niestety bez RP. Wędkujemy ją jeszcze po razie i bierzemy się za następną, teoretycznie najłatwiejszą, bo czwórkę.

Tururu (VI-) błysk
KasiaPřevisek (IV/IV+) OS

Tym razem nawet już nie sugeruję, żeby Kasia prowadziła. Wstawiam się i robię drogę czysto, ale nie powiem, żebym czuł się na niej komfortowo. Do trzeciego przelotu ze dwa razy omal się nie zanieczyściłem – jak to barwnie ujął pan Sapkowski. Gdybyśmy robili te drogi w kolejności od najniżej wycenianej, to chyba nie wpadłbym na pomysł, żeby prowadzić tę pierwszą szóstkę! Czwórka w zasadzie jest czwórką, więc niby nie jest trudna... Ale wpinka jest wysoko, a potem jest jeden dość nieprzyjemny moment. Chyba nie polecam. Převisek (IV/IV+) OS.

Moglibyśmy się tu jeszcze powspinać, ale postanawiamy zobaczyć też Ogród Botaniczny (Botanicką Zahradę), gdzie są największe skały w tym rejonie. Teraz odnajdujemy go już bez problemu. Niestety otwarcie bramy ma swoje minusy – ludzi jest sporo – więc postanawiamy tylko sobie skały dokładniej pooglądać. Dróg dla nas jest pod dostatkiem, wrócimy tu we wtorek, a tymczasem lepiej jedźmy poszukać noclegu, bo na razie jesteśmy bezdomni!

Botanicka Zahrada, Štramberk (Czechy)Botanicka Zahrada, Štramberk (Czechy)
Botanicka Zahrada, Štramberk (Czechy)Botanicka Zahrada, Štramberk (Czechy)
Štramberk (Czechy)Štramberk (Czechy)

Dość szczęśliwie udaje nam się zaparkować w centrum (nie jest to łatwe, bo uliczki w najstarszej części miasteczka są miejscami ciasne jak Jadwiga Andegaweńska, zanim legła z Jagiełłą!) i ruszamy na poszukiwanie noclegu, przy okazji oglądając to naprawdę urocze miejsce. Niestety sprawa noclegów nie przedstawia się różowo. Zakładaliśmy, że ceny będą podobne do słowackich albo nawet niższe, tymczasem znajdujemy tylko horrendalnie drogie hotele i jeden pensjonat, który też wcale tani nie jest (300 Kč od osoby)! Postanawiamy poszukać szczęścia po sąsiedzku w pobliskiej Koprzywnicy (Kopřivnice), gdzie udaje nam się znaleźć coś w cenie 180 Kč. Nie popełnijcie naszego błędu! 180 Kč to aż dziewięć piw! Weźcie namiot! Co gorsza, w sklepie pod motelem są tylko trzy rodzaje podejrzanie taniego piwa. Człowiek nie wielbłąd, więc brałem, co było, ale po degustacji omal nie straciłem szacunku do czeskiego browarnictwa. Dobrou noc!

Štramberk (Czechy)Štramberk (Czechy)Štramberk (Czechy)Štramberk (Czechy)Štramberk (Czechy)

Helfštyn, czyli rajbungowe przygody

Helfštyn (Czechy)

Wcześnie rano opuściliśmy niezbyt przyjemny pokój i ruszyliśmy w dalszą drogę. Kolejny przystanek: Helfštyn! Dość łatwo odnajdujemy parking niedaleko skał. Jakaś pani wytykając nas palcem, rozmawia z sąsiadem. Chyba się jej nie podoba, że tu parkujemy. Oooo, idzie nas opieprzyć! Dobrý den! Szukamy skał? Ano, szukamy. Pani syn się wspina? Tak, też jesteśmy horolezki (uczymy się nowego słówka!) Czeszka uśmiecha się szeroko i mówi, gdzie mamy iść, choć tutaj nawet my byśmy się chyba nie zgubili. Ależ to było miłe z jej strony! Fajni ci Czesi!

Bezejmenna, Helfštyn (Czechy)

Trafiamy pod pierwszą skałę i otwieramy Stare Źródełko. No, takie trunki to ja rozumiem. Niby koncerniak, a jednak Tyskie na tej samej półce stać nie może. W sklepie zaopatrzyłem się w kilka wersji Staropramena, a z ciekawości uzupełniłem Zlatopramenem. Nie samym horolazactwem człowiek żyje. Trzeba i o kulturalną degustacyję zadbać. Degustujemy pod wysoką na 20 metrów Bezimienną (Bezejmenna).

Takie połogi...
Bezejmenna (III) OSBezejmenna, Helfštyn (Czechy)

Kilka słów o skałach. Pierwsze moje skojarzenie: „po jaką cholerę ktoś tu wylewał taką betonową płytę”! Geologiem już nie zostanę. To oczywiście zlepieniec, ale mówcie sobie, co chcecie, wygląda jak przewrócona stara betonowa płyta. Czyli dzisiaj będziemy mieć chrzest bojowy na rajbungach! Kiedy czytałem o tutejszych połogach, wydawało mi się, że będzie to łatwe wspinanie w sam raz dla nas, dlatego bez skrupułów wysyłam po OS-a Kasię. Marudzi strasznie, ale nie odpuszczam i groźbami oraz prośbami zmuszam – żeby nie powiedzieć – terroryzuję(!), do dalszej walki. Bezejmenna (III) OS. Zrzucam linę i robię drogę błyskiem, ale oddaję Kasi sprawiedliwość, nie jest to wcale takie proste!

Mimo wszystko się nie zrażam i zabieram za piątkę obok. Sukces: Plotnou (V+) OS. Jednak ochota do prowadzenia jakby słabnie. To nic, że nie ma chwytów, nawet nic, że bolą stopy, ale kurcze, co będzie, jak odpadnę?! Przecież stracę tu zęby jak nic? Trzeba mieć nierówno pod sufitem, żeby lubić takie wspinanie. Na Dzeusa! Jak ja kocham latać na pionowych ścianach! Dopiero teraz do mnie dotarło, że są zdecydowanie gorsze rzeczy! Wolałbym polecieć 8 metrów na Jurze, niż tu poślizgnąć się zaraz przy wpince.

Na deser postanawiamy zrobić na wędkę coś trudniejszego, żeby zobaczyć, jak to może wyglądać. Przechodząc do drugiego stanu, odkrywam, że na górze jest niewyobrażalna kruszyzna. Czego się nie dotknę, rozpada się w rękach! No ale zrzucam wędkę i mierzymy się z jakąś drogą obok. Nie pamiętam już, co to było, ale chyba Naprimeni Pochlebnika (VIII+) - totalna kompromitacja. Droga zupełnie poza naszym zasięgiem, nawet na wędkę. Przychodzą jacyś Polacy, więc uciekamy.

Plotnou (V+) OS
KasiaOkno, Helfštyn (Czechy)Okno, Helfštyn (Czechy)Okno, Helfštyn (Czechy)
Okno, Helfštyn (Czechy)Śpićka (V) OSMatterhornek, Helfštyn (Czechy)

Następna skała (właściwie pierwsza, bo Prvni plotna): Okno – wysokość 14 metrów. Kasia się wstawia, ale rezygnuje jeszcze przed pierwszym przelotem. Nie naciskam. Sam się boję. Ale udaję jeszcze twardziela i wstawiam się w kolejny połóg: Śpićka (V) OS. Tym razem jestem niemal pewien, że wybiję zęby, zresztą powtarzając tę drogę na wędkę, tracę równowagę! Przysięgam sobie, że już nigdy nie wstawię się w połogą drogę powyżej trójeczki!

Cieszę się, że tu przyjechaliśmy, że zobaczyliśmy, jak to się je, ale teraz już wiem, że takie połogie płyty to nie są moje ulubione formacje skalne! Bolą mnie stopy, a moja psychika jest w strzępach. Całe szczęście zęby całe, ale... Pieprzyć te rajbungi! Idziemy zobaczyć zamek, a jutro poszukamy czegoś innego!

Helfštyn (Czechy)Helfštyn (Czechy)Kasia i Witek
Helfštyn (Czechy)Helfštyn (Czechy)Helfštyn (Czechy)Helfštyn (Czechy)
Lipník nad Bečvou (Czechy)

Zamek fajny. Wieczór blisko. Trzeba zrobić zakupy. Najbliższy większy sklep jest w Lipniku (Lipník nad Bečvou), małym, ale całkiem ciekawie prezentującym się miasteczku. Siłą rzeczy i tu nie odmawiamy sobie małego, krajoznawczego spacerku „przy okazji”. Powoli robi się ciemno... Szybko zleciał nam ten dzień! Dobrou noc!

Lipník nad Bečvou (Czechy)Lipník nad Bečvou (Czechy)Lipník nad Bečvou (Czechy)Lipník nad Bečvou (Czechy)Lipník nad Bečvou (Czechy)

Potštát

Kasia się już boi!Tana (IV) OSTana (IV) błysk

Potštát – tym razem skały łupkowe. Odnajdujemy (tradycyjnie nie bez komplikacji spowodowanych nieuleczalną głupotą!) Stare Skały (Horni), patrzymy i stwierdzamy, że nam się podoba. Zwłaszcza mnie. Po tych chorych rajbungach Stare skały wyglądają po prostu pięknie! Nie wiem jednak, na co się piszemy, więc nie nalegam, by Kasia prowadziła. W ramach rozgrzewki opróżniam pół butelki pysznego Staropramenka i wstawiam się w czwórkę. Droga jest przyjemna i dobrze obita. Trochę inne to wspinanie niż nasze, ale naprawdę z przyjemnością dochodzę na górę: Tana (IV) OS. Droga wprawia mnie w dobry nastrój, a po przetestowaniu na własnej skórze wiem, że nie ma się czego bać. W końcu Kasia też daje się namówić i zaraz jest do kompletu jej błysk!

Kasia wędkuje leżące obok VII-, a ja nabieram apetytu na coś trudniejszego. Moja psychika chyba jednak nie wróciła jeszcze do siebie po wczorajszym, więc po długiej walce wewnętrznej ostatecznie też wędkuję. Żeby ocalić twarz, wstawiam się więc w Vendulkę (V+). Czwórkę zrobiłem, na VII- nie było najgorzej, więc tu żadnych problemów nie przewiduję. A jednak są i to już przy pierwszej wpince! Ostatecznie problemy zwalczam i dochodzę do końca, ale ochota do prowadzenia słabnie. Vendulka (V+) OS. Co gorsza, odkrywam na górze spore pokłady kruszyzny, co jeszcze bardziej studzi nasz zapał.

Stare skały, Potštát (Czechy)
Stare skały, Potštát (Czechy)Nowe skały, Potštát (Czechy)

W międzyczasie zbierają się ciemne chmury. Prawdę mówiąc, prognozy zapowiadały deszcze wcześniej, więc nie jest źle, ale na wszelki wypadek w oczekiwaniu na rozwój sytuacji postanawiamy sobie przewędkować kolejną siódemkę. Jest więcej niż ciężko, a jeden blok wygląda, jakby się miał zaraz urwać i nas przygnieść. Kasia pewnie sobie to niebezpieczeństwo wymyśla... ale robi to na tyle przekonująco, że sam zaczynam się bać. Przytrzymuję się tego i na głowę mi nie spada, ale cholera go wie. Dziwne uczucie, bać się, że utniesz sobie głowę, bo oderwiesz jakąś tonę litej skały. Pewnie przesadzamy, ale na wszelki wypadek błyskawicznie się z tej drogi ewakuujemy.

Nowe skały, Potštát (Czechy)Chodnik R51 zbudowany bez dotacji z UE

Bolą nas stopy po rajbungach i ogólnie wychodzi zmęczenie trzeciego dnia wspinania, a tu jeszcze wygląda, jakby miało zaraz lunąć. Postanawiamy wdrożyć w życie plan awaryjny i wybrać się do leżącego o rzut beretem Ołomuńca! W sumie to nawet dobrze, że taki pretekst się znajduje, bo Ołomuniec bardzo mi się podoba i chciałem go przy okazji odwiedzić, zwłaszcza że ostatnio wszystkiego nie zobaczyłem. Zanim wyruszymy, idziemy obejrzeć jeszcze drugą skałę. Może następnym razem i tu się powspinamy? Na razie tylko robimy kilka zdjęć, przy okazji śmiejąc się z napotkanej tabliczki. Najwyraźniej bracia Czesi również mają dość nachalnej unijnej propagandy. A zbocze jest naprawdę dość strome, więc bez tej oddolnej inicjatywy dojście do skały byłoby naprawdę nieprzyjemne.

Potštát (Czechy)

Ołomuniec

Ołomuniec (Morawy)Kolumna Mariacka (Ołomuniec)

Ołomuniec to historyczna stolica Moraw i trzecie po Brnie oraz Ostrawie najludniejsze miasto tego regionu szczycące się bogatą historią i piękną architekturą (stojąca na rynku kolumna Trójcy Przenajświętszej znajduje się na Liście światowego dziedzictwa UNESCO). Miasto piękne, że można się w nim zakochać od pierwszego wejrzenia! Zakochałem się i tęskniłem za nim bardzo, aż w końcu skałkowe poszukiwania zagnały mnie w jego okolice. Nie samym horolazactwem i kulturalną degustacyją człowiek żyje. No w mordę, czasem i tego zwiedzania trochę, prawda, liznąć trzeba. Kasia nie protestuje, więc mam okazję sprawdzić swoją pamięć i służyć jej za przewodnika, a przy okazji i Libertasowy przewodnik zaktualizować, do którego wszystkich ciekawych serdecznie zapraszam:

Ołomuniec / Olomouc – przewodnik (Czechy)

Ołomuniec (Morawy)
Katedra św. Wacława (Ołomuniec)Kaplica św. Jana Sarkandra (Ołomuniec)

Zaparkowaliśmy niedaleko Starówki i ruszyliśmy w kierunku Rynku, zahaczając przy okazji o piękną neogotycką katedrę, której ostatnio nie zdążyłem zobaczyć. Teraz zresztą też czasu jest mało, oglądamy więc pobieżnie, rzucając jeszcze tęsknym okiem na znajdujący się obok pałac biskupi. Fontanna Trytonów, barokowe kościoły Marii Panny Śnieżnej oraz św. Michała, i już jesteśmy na Dolnym Rynku przy Kolumnie Mariackiej. Ostatnio, kiedy tu byłem, trwał remont. Teraz w końcu można nacieszyć oczy i tym rynkiem, wszystko wygląda dużo lepiej bez metalowych ogrodzeń i blaszanych kontenerów.

Odbijamy na Rynek Główny, gdzie nadal stoi imponująca kolumna Trójcy Przenajświętszej, fontanny: Ariona, Herkulesa i Cezara oraz Ratusz oczywiście. Potem Merkury, stary surowy Kościół św. Maurycego i z powrotem ciut inną trasą, zahaczając jeszcze o park. Szkoda, że mamy tak mało czasu, ale Ołomuniec na pewno był wart nadłożenia tych 30 km w jedną stronę. Dobrou noc!

Ołomuniec (Morawy)Kasia i WitekOłomuniec (Morawy)

Powrót, czyli Štramberk na dowidzenia

Štramberk (Czechy)

W drodze powrotnej ponownie odwiedzamy Štramberk, w którym bardzo nam się podobało. Tym razem chcemy iść na Botanicką Zahradę... Niestety, nasz plan ma zasadniczy mankament. Ten rejon znajduje się na terenie prywatnym, a brama znowu jest zamknięta! Kurcze, liczyliśmy na to, że uda się nam tu w spokoju powspinać. W międzyczasie jeszcze kilka osób odbija się od zamkniętych drzwi. Szkoda. Mogłoby być otwarte, zwłaszcza że jest tu naprawdę dużo dróg;/ No nic, wracamy na poprzednie miejsce, gdzie tym razem przez cały dzień jesteśmy sami. Miejsce jest bardzo klimatyczne!

Štramberk (Czechy)
Vánův kámen, Štramberk (Czechy)Vánův kámen, Štramberk (Czechy)

Zaczynamy tym razem od drugiej strony. Najpierw Spárka (III) OS. Ta strona wydaje się być znacznie mniej przyjemna, a my mamy już trochę dość czeskiego obicia, więc próbujemy na wędkę robić Varianta bez hrany (VIII-). Nie da się. To znaczy, my nie umiemy. Potem Żelezná (VII-) – to już prędzej, ale prowadzenie sensu na pewno nie ma. Chyba nawet najprostszej drogi po tej stronie – Kout (V+) – nie udaje nam się w satysfakcjonujący sposób przejść.

Postanawiamy wrócić na znaną nam już stronę skały i na deser powtórzyć sobie tamtejsze drogi. Jakoś gorzej to wszystko nam idzie. Jestem pod ogromnym wrażeniem swojej odwagi, że w to nieszczęsne V+ w ogóle się wstawiałem! Poza jedną parą, wszyscy Czesi wspinali się tutaj na wędkę... Kurcze, chyba musiałem być pijany!

Nie ma się zresztą co zastanawiać, bo burza już wisi w powietrzu. Zbieramy się do samochodu i kierujemy z powrotem w stronę granicy. Oj, jak bardzo nie chce się wracać! Może, żeby nam było mniej szkoda, żegna nas deszcz. Do zobaczenia!


Notice: Undefined index: STATrad in /home/kriton/domains/obywatel.libertas.pl/public_html/obywatel.php on line 115
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.