obywatel WuWu – strona domowa

Album rodzinny

Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...

Sprawozdanie z działalności KWKW, czyli przygód ciąg dalszy

Tradowe wspinanie pod księżycem

Rzędkowice

Łikend. Fajrant. To trzeba uczcić! Tak szybko, jak tylko to możliwe, przebijamy się przez korki i docieramy do Rzędkowic. Prognozy pogody po raz kolejny zawodzą i od rana jest pochmurno, ale gdy przyjeżdżamy na miejsce, słońce wychodzi nam na powitanie. Deszcz pada tylko przez chwilę – symboliczny. Jest dobrze.

KasiaKasia
KasiaWitek i Sąsiedzi

Na rozgrzewkę szlifujemy piątkę i szóstkę na Zegarowej, a potem Kasia odważnie (bo ja mam prowadzić!) zarządza atak na Sąsiadów. Niby też szóstka, ale jednak trochę trudniejsza. Co było robić, przecież nie powiem nie! – Mogę iść? – Możesz. – No to idę. – Idź.

Udało się, choć nie czysto, więc drogi zaliczyć sobie nie mogę, ale już wiem, że jest w moim zasięgu. Następnym razem będzie moja! Kasia też jest zadowolona, bo po raz pierwszy udaje jej się zrobić tę drogę na wędkę. Słoneczko nam przyświeca, a my dumni z sukcesów pijemy zwyczajową herbatkę o piątej. W końcu wiadomo, siła spokoju.

Herbatka o piątejKasia i Witek
Kasia na Rysie Kirkina

Następnie idziemy na Basztę zmierzyć się z Rysą Kirkina. Bardzo fajna droga. Kasia decyduje się prowadzić, ale niektóre chwyty są ciut za wysoko, przez co droga robi się dla niej trudniejsza. Walczyła pięknie, do RP brakło niewiele, ale na wędkę poszło.

Słońce zachodzi, a my postanawiamy zmierzyć się jeszcze z ostatnim, może najważniejszym wyzwaniem. Nasza pierwsza droga na własnej! Wybieramy trójkę na Małej Grani i idziemy. Wprawy nam jeszcze brakuje, ale nie jest źle. Zakładam po drodze chyba trzy punkty, a Kasia je demontuje zmyślnym urządzeniem o niecenzuralnej nazwie. Następnie się zamieniamy i to Kasia zakłada asekurację, a ja demontuję. Nie wiem, ile nam to zajęło, ale faktem jest, że kończyliśmy już przy świetle księżyca. Pakowanie szpeju bez czołówki nie było wcale mniejszym wyzwaniem. Na szczęście obyło się bez strat! Pierwsze tradowe wspinanie (w dodatku nocne!) za nami. W ocenach jesteśmy jednomyślni: było genialnie.

Dzień siódmy, czyli dwa wyciągi na trzy

Kasia

Dzień siódmy. Niby okrągła liczba to nie jest, a jednak święto. Niestety nie tylko dla nas. Wielki Piątek wspinacze postanowili obchodzić na skałach, sęk w tym, że nie po to uciekamy z miasta, żeby wpadać na taki tłum. Zaczynamy doceniać odstraszającą moc deszczu! Po rozgrzewce na Zegarowej po raz drugi podejmuję próbę czystego poprowadzenia Sąsiadów. Droga nadal mi się opiera, ale masaż karku i Kasi uśmiech osładza gorycz porażki. Krótki odpoczynek na kocyku i dalej na Leśną, gdzie znajdujemy odrobinę ciszy i długą czwórkową drogę. Wkrótce potem oboje zaliczamy sobie Lewy Komin Leśnej (IV) OS.

Kasia i WitekKasiaLewy Komin Leśnej (IV) OSKasiaKasia na Aptece

Największe wrażenia jednak dopiero przed nami. Na Aptece rozgrzewamy się na przyjemnej czwórce plus, a następnie poprawiamy zepsuty ostatnio Filar Apteki (IV+) RP i dalej patentujemy zdecydowanie za trudną dla nas Ściankę Aptekarzy VI. Potem na Kaskadzie robimy Drogę kursową (IV+) OS, aż w końcu docieramy do Ściany z dolnym Ogródkiem, gdzie przewidzieliśmy gwóźdź programu, drogę o fantazyjnej nazwie: Cześć i dziękuję za ryby (IV+) – naszą pierwszą dwuwyciągówkę! Zabawa okazuje się bardziej skomplikowana, niż nam się wydawało, zajmuje ponad godzinę, a droga staje się ostatecznie trzywyciągówką z zupełnie innym przebiegiem! Innymi słowy – trochę się pogubiliśmy, ale nie narzekamy, bo cała przygoda kończy się spektakularnym, prawie 30-metrowym zjazdem przez przewieszkę! Niestety zaczyna padać deszcz i w pośpiechu zapominamy zupełnie o zdjęciach, a przecież chwila to była historyczna! O zaniechaniu przypominamy sobie dopiero w drodze powrotnej do samochodu. Tak więc wygląda nasz KW jakieś 20 minut po pierwszych ekscytujących przygodach z wielowyciągówką. Może żadnej górskiej nagrody za to nie dostaniemy, ale co tam, i tak było... fajnie.

No-leg rest :)Prawie zaraz po pierwszej przygodzie z wielowyciągówką

Dzień ósmy, czyli najtrudniejsza trójka świata

Pierwsza siostra (V-) OS

W niedzielę wybraliśmy się do Mirowa. Poranek był ładny, co niestety przyciągnęło tu ogromne ilości wielbicieli wspinaczki (i nie tylko zresztą). Zanim jednak pojawiły się największe tłumy, udało nam się zupełnie w spokoju zrobić na rozgrzewkę Pierwszą siostrę (V-) OS, jakąś IV+ na Szafie i IV na Turni Kukuczki. Niestety tu trafiliśmy na jakiś kurs. Było zdecydowanie za tłoczno i za głośno. Głośno do tego stopnia, że nawet raz Kasia usłyszała czyjąś komendę „mam auto” i wzięła ją za moją. Czyli tłok jest nie tylko męczący, ale może być także niebezpieczny.

Uciekając od tłumów, trafiliśmy na bardzo kameralny Mały Cyrk, gdzie poza nami wspinała się tylko jedna para z psem. Było zupełnie cicho i spokojnie, postanowiliśmy więc rozłożyć kocyk i w ramach przerwy uczcić urodziny Kasi czymś słodkim. Po deserze zrobiliśmy Psią kitkę (V), a zamieniwszy się z sąsiadami miejscami bardzo sympatyczne: Prawą studnię (IV) i Lewą studnię (IV+). Niestety w końcu i tu dopadła nas wspinaczkowa społeczność, więc szybko ewakuowaliśmy się na Aptekę.

Tam spodziewaliśmy się nieco więcej spokoju, więc z zaskoczeniem przyjęliśmy głosy dobiegające od skał jeszcze zanim pod nimi stanęliśmy. Większość dróg była zajęta i trzeba było czekać. Na rozgrzewkę dwie IV+, a potem patentowanie Ścianki Aptekarzy (VI). Kasi udało się znaleźć nowy sposób na największą trudność, więc kto wie, może następnym razem w końcu uda nam się przynajmniej zrobić to w ciągu.

Kasia
Wiosna w Podlesicach

Na szczęście po drugiej stronie było już nieco spokojniej. Musieliśmy poczekać jakieś 10 minut, aż nasza ulubiona droga się zwolni, ale warto było. W ramach eksperymentu druga osoba niosła jeszcze plecak. Nie jakoś bardzo ciężki, ale jednak już sprawiało to pewną różnicę. Tym razem nie zapomnieliśmy też zrobić sobie zdjęcia na szczycie. Potem jeszcze tylko ekscytujący 30-metrowy zjazd i przerwa obiadowa zakończona przedwcześnie deszczem, który zmusił nas do szybszego pakowania. Uciekliśmy pod już wypróbowany dach przeciwdeszczowy na sąsiedniej turni, gdzie przeczekaliśmy około 20-minutowy, całkiem solidny deszcz, po czym postanowiliśmy na deser zrobić coś tradem.

Niestety, tam gdzie zaczynała się upatrzona przez nas trójka, było bajoro błota! Trochę szkoda byłoby liny, że nie wspomnę o wizji Kasi ślizgającej się w błocie i próbującej mnie asekurować. Wymyśliliśmy, że dojdziemy do właściwej drogi trawersem. Już pierwsze dwa metry okazały się bardzo wymagające. Skała była porośnięta mchem i zalana błotem, no ale wrócić nie było już jak. Założyłem pierwszą kość i zacząłem trawersować. Po dwóch krokach miałem dość. Żadnych solidnych chwytów, które dawałyby pewność, że nie polecę, a pod nogami lodowisko. Na domiar złego po czterech kolejnych metrach wciąż nie było okazji, żeby coś założyć. W końcu się udaje, ale zaufanie do tego średnie, a dalej wcale nie lepiej. Marzę już tylko o tym, żeby dość do jakiegokolwiek ringu z innej drogi, a potem bezpiecznie wdrapać się na górę.

Kasia wysoko nad drzewamiKasia, Witek i rekord wysokości
Ależ to był zjazd!

Cóż, była to bardzo cenna i całe szczęście darmowa lekcja. Nigdy więcej tradowego wspinania po deszczu na porośniętych mchem i ubłoconych ścianach! To była najbardziej ekstremalna trójka w naszej karierze, którą na długo popamiętamy. Kasia była tak roztrzęsiona, że aż jej się same guziczki rozpinały! Na dzisiaj może wystarczy.

Ależ to był zjazd!

Sukcesy i porażki

Ucieczka (VI) RP

Piątkowe popołudnie rozpoczynamy od Zegarowej. Szybko rozgrzewamy się na piątce, a potem Kasia zabiera się za drogę obok i... Jest! W końcu upragniony sukces! Kasia śmieje się od ucha do ucha. Nic dziwnego, właśnie czysto poprowadziła swoją pierwszą w życiu szóstkę: Ucieczka (VI) RP.

Dzień rozpoczął się wyśmienicie, więc pomyślałem, że dobrze by było dorzucić do tego sukcesu Kasi jakiś mój. Poszliśmy zatem po raz kolejny na Sąsiadów i... Niestety porażka i zawód. Tym razem zamiast świętowania Kasia musiała mnie pocieszać! To już chyba moja trzecia próba czystego poprowadzenia tej drogi i za każdym razem przed drugim przelotem coś sknocę. Fatalnie! Powtarzam to potem jeszcze raz na wędkę i wcale nie wychodzi lepiej. Za to Kasia ewidentnie ma dobry dzień i na wędkę robi tę drogę znacznie swobodniej niż ostatnio. Jak tak dalej pójdzie, to poprowadzi ją czysto jeszcze przede mną!

Następnym razem będzie lepiej
Kasia po tradzie przy czołówkach

Trochę zmęczeni wieszamy wędkę na Ufokach, które też wypadałoby w końcu poprowadzić, bo trochę wstyd. Obok jednak są dwa kursy, więc postanawiamy poszukać miejsca trochę spokojniejszego. Idziemy na Faszystowski, gdzie Kasia po raz kolejny patentuje sobie No Pasaran. Idzie jej całkiem nieźle, więc myślę, że to będzie nasze kolejne klubowe RP. Zasłużyliśmy na odpoczynek. Rozkładamy kocyk, podziwiamy okoliczności przyrody i oddychając pełną piersią po prostu tracimy czas...

Nawet nie wiemy, kiedy zaczyna za drzewami zachodzić słońce. Postanawiamy się ewakuować, żeby przypadkiem znowu po ciemku nie pobłądzić, no ale przecież nie zrobiliśmy jeszcze dzisiaj żadnej drogi na własnej! Tak być nie może. Zapada już zmrok, ale mamy przecież czołówki. Na deser robimy więc jeszcze trójeczkę w sposób tradycyjny i zdjęcie już przy świetle czołówki. Zresztą, skoro niewidomi się wspinają, to dlaczego nie my?

Kasia, Witek i pierwsze wspinanie przy czołówkach

Dzień dziesiąty, czyli znowu święto, znowu rekord

RzędkowiceKasia

Jest maj, a mamy za sobą już dziesięć wyjazdów. To na pewno jest dobry powód do świętowania. Najpierw tak zwana rozgrzewka. Owszem, rozgrzewka to dobry zwyczaj i zabiera nam nawet aż 40 minut, ale na pewno dobrego przykładu innym wspinaczom nią nie dajemy! Na początek tradycyjnie Zegarowa. Jeszcze tydzień temu Kasia walczyła tu o swoje pierwsze szóstkowe RP, a teraz proszę, robi tę drogę na przystawkę. Czyli postęp jest.

Prawa piątka (V) RPSłoneczne warianty (VI)

Później śniadanie i spacer na Słoneczną. Prognozy pogody chyba wszystkich wystraszyły, bo mimo soboty, prawie nikogo nie ma. Tylko jeden kurs, który zresztą po deszczu szybko się gdzieś traci. Robimy więc Prawą piątkę (V) RP, a następnie obie szóstki obok. Kasia odnotowuje kolejny sukces, bo po raz pierwszy w życiu udaje jej się poprowadzić Słoneczne warianty. Co prawda z jednym małym lotem, ale już następnym razem na pewno będzie RP. W każdym razie radość jest! A i ja się cieszę, bo prowadzenie obu szóstek jeszcze nigdy nie przyszło mi tak łatwo i to pomimo zmęczenia. Regularne wspinanie widać daje powoli rezultaty.

Kursanci zajmują drogę, którą chcieliśmy zrobić, więc żeby bezczynnie nie czekać, robimy tradem Słoneczny Filar (III) i wieszamy wędkę na Drink Barze. Kiedyś próbowałem to prowadzić i utknąłem w połowie, więc może to dobra okazja, żeby próbować drogę patentować. A może nie? Kasia idzie pierwsza i dzielnie walcząc, przechodzi drogę na wędkę. Mnie w trakcie łapie deszcz. Nie ma czasu na patenty, trzeba się tylko jakoś tam wczołgać, żeby odzyskać sprzęt i uciekać!

Patelnia (VI) RPZmoknięta KasiaKasia i Witek
Kasia

Trochę zmokliśmy. Mokry jest też koc i kurtki, ale na szczęście jest ciepło, a deszcz nie pada długo. Potem zaś nawet wychodzi słońce, więc rozwieszamy mokre rzeczy na kamulcach i czekając aż wyschną, omawiamy dalszą strategię. Ostatecznie decydujemy się porwać na naszą pierwszą tradową piątkę i Zacięciem Dziędzielewicza (V) TRAD GU wchodzimy na Okiennik! Targamy ze sobą cały nasz majdan (dwa plecaki), co (teraz już wiemy) jest pomysłem głupim i powoduje różne nieprzewidziane komplikacje, o których wspominać nie będziemy. Rekord na własnej świętujemy dłuższym i bardzo przyjemnym odpoczynkiem na górze. Później nic specjalnego i wartego uwagi się nie dzieje, poza moją spektakularną porażką na pewnej V+, o której chcę szybko zapomnieć. Dzień kończymy tradycyjnie wspinaniem na własnej. Tym razem dwiema trójeczkami na Małej Grani. Dobranoc.

Tradowa Kasia

Notice: Undefined index: STATrad in /home/kriton/domains/obywatel.libertas.pl/public_html/obywatel.php on line 115
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.