Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Niektóre niepozorne wydarzenia zmieniają nasze życie diametralnie. Tak było i w tym wypadku. Z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka, zostaliśmy zaproszeni na klimatyczną imprezę do Łodzi pod adekwatnym tytułem: "Krępujący Dzień Dziecka". Ten dość ciekawy bal przebierańców adekwatnie do nazwy kręcił się wokół japońskiej sztuki shibari. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy wcześniej nie spojrzeli na mapę i nie zaplanowali sobie wspinaczkowego przystanku w Olsztynie, czy szybkiego zwiedzania Łodzi. Przy okazji pozdrawiamy Kingę.
Kontakt ze sznurkami niby wcześniej już mieliśmy, ale jak się okazało byliśmy w tej dziedzinie bardzo niekompetentni. Co tu dużo gadać, impreza otworzyła nam oczy na nowy, ciekawy świat, który urzekł nas bogactwem doznań i możliwości! Podsumowując, łikend spędziliśmy bardzo różnorodnie. Można by rzec wspinaczkowo-romantycznie i łódzko-turystycznie, ale pasuje też kilka innych przymiotników: sensualnie, sportowo, hedonistycznie, rozwojowo, inspirująco, genialnie!