Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
To już nasze piąte wspólne rozpoczęcie sezonu wspinaczkowego, hej! Kasia, Piotrek, ja i żubr. Może bardziej pasowałaby kozica, ale żubr też dawał radę i nawet nie zamarzł. Bez większej ekscytacji uwalił się na jakimś kamulcu i oddając do atmosfery dwutlenek węgla, wywoływał efekt cieplarniany. Początkowo na wiele się to nie zdało i Kasia tradycyjnie musiała ogrzewać swoje zmarznięte rączki w majteczkach. Żubr zaistniałej sytuacji nie komentował, tylko ze stoickim spokojem robił swoje.
Tradycyjnie zaczęliśmy od Zegarowej, a skończyliśmy na Patelni. Wskutek globalnego ocieplenia temperatura od rana wzrosła o jeden stopień w skali Andrzeja Celsiusa, w związku z czym mogliśmy odbyć nasz tradycyjny obrzęd zrzucania zimowych ubrań na powitanie nadchodzącej wiosny.
Wiem, wiem, malkontenci twierdzą, że wiosna rozpocznie swoje królowanie dopiero w marcu. Nie przeczę, ale przecież nie twierdzimy, że wiosna już przyszła, a jedynie, że malutkimi kroczkami się do nas zbliża. Jak zobaczy na łące trzech gołych wariatów1 biegających za żubrem, to z pewnością przyspieszy kroku. Sezon wspinaczkowy uważa się za otwarty!
Krajowy Urząd Treści A-Społecznych (KUTAS) informuje, że wszystkie niecenzuralne zdjęcia zostały aresztowane w celu przesłuchania. Bieganie zimą na golasa jest oczywiście postawą wywrotową zasługującą na głębokie potępienie. Prosimy nie regulować odbiorników.