obywatel WuWu – strona domowa

Album rodzinny

Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...

Radykalny Maciek, czyli Beskidy dla zuchwałych alkoholików

Jeremi, Witek i KasiaMaciek i JeremKasia i Witek

Wizyta Maćka to zawsze ogromne święto. Piękna zima w pełni, więc postanawiamy stosownie do rangi odwiedzin główne obchody przenieść wyżej ponad poziom morza. Po głowie chodzą nam Tatry, ale ostatecznie uznajemy, że szkoda by było tak od razu Maćka zabić. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, Beskid Żywiecki będzie wystarczająco rozrywkowy. Wieczorem jedziemy pociągiem do Węgierskiej Górki i już o zmierzchu ruszamy w kierunku Hali Boraczej, gdzie zaplanowaliśmy sobie pierwszy nocleg.

Przy śniadaniuCzarny szlak na Halę Radykalną (Beskid Żywiecki)

Przyjeżdżając z nudnej Europy Zachodniej Maciek oczekuje w kraju odrobiny nieprzewidywalnej przygody, więc bez uprzedzenia, tak jak stoi, wywozimy go do lasu i zmuszamy do nocnej wędrówki w kierunku schroniska. Nasz zupełnie zaskoczony gość ma przy sobie tylko ajfona. Bez plecaka, bez prowiantu, w samych adidasach przez kilka godzin musi przedzierać się przez śnieg. Chodzenie w takich warunkach nocą po lesie wśród dzikiej zwierzyny, to już nie w kij dmuchał. Dziki zabiegają nam drogę, wilki wyją, śnieg zasypuje szlak, mróz odmraża palce, ale w końcu wycieńczeni i spragnieni i pokaleczeni do krwi docieramy do schroniska! Niestety, jest już późno i bufet śmieje się z nas zamkniętym okienkiem, więc pozostają nam jedynie własne żelazne zapasy alkoholu.

Maciek
Jeremi, Maciek i KasiaMaciek, Witek, Jerem i KasiaJeremi, Witek i KasiaMaciekŻółty szlak na Rysiankę (Beskid Żywiecki)
Żółty szlak na Rysiankę (Beskid Żywiecki)Jerem i WitekJeremi, Witek i Kasia

Ranek. Słoneczko cudownie świeci, niemal nie ma wiatru, śnieg przyjemnie skrzypi pod nogami. Pogoda zdecydowanie dopisała, turystów na szlaku jak na lekarstwo, jednym słowem – nuda! Ale skoro już tu jesteśmy, to idziemy na Halę Radykalną, a potem dalej na Rysiankę. Nie jest dobrze. Maciek jest trochę zawiedziony, że po drodze nie atakują nas żadne niedźwiedzie, a i buty jakby mniej się dają we znaki na płaskim. Z żalu wypija niemal całą butelczynę Soplicy. Jeśli i dzisiaj nam zamkną bufet, to sytuacja stanie się krytyczna!

Żółty szlak na Rysiankę (Beskid Żywiecki)Jeremi, Maciek i KasiaHala Lipowska (Beskid Żywiecki)Rysianka (Beskid Żywiecki)Maciek, Witek i Jerem
Rysianka (Beskid Żywiecki)

Przy schronisku na Rysiance ludzi nie brakuje, dzieci ochoczo zjeżdżają na sankach, tudzież innych zaimprowizowanych pojazdach ślizgających, a w środku większość stolików jest szczelnie oblegana, ale ostatecznie dla wszystkich starczy miejsca, jak to śpiewał niegdyś SDM. Starczy nawet jadła i napitku! Uśmiechamy się przeto szeroko i biesiadujemy niemal do końca dnia, po czym odpalamy dupoloty i wracamy na Halę Boraczą.

Maciek i JeremKasia i Witek
JeremKasiaWitek

Jeszcze tylko zachód słońca i obiad. Ucieszywszy się, że tym razem okienko jest otwarte, oddajemy się wnikliwej degustacji. Niestety w ferworze dyskusji nie udało nam się dopilnować by okienko otwarte pozostało. Szok, niedowierzanie, panika, a w końcu cud. W potrzebie dostrzegli nas jacyś turyści, którzy całkiem przypadkiem mieli przy sobie domowej roboty bimber na czarną godzinę. W duchu chrześcijańskiego współczucia zaoferowali, że się nim podzielą. Po wypiciu wszystkiego co było do wypicia, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku poszliśmy spać.

Hala Radykalna (Beskid Żywiecki)JeremMaciek, Witek, Jerem i KasiaKasia i WitekRózia

To była bardzo forsowna wycieczka. Po dwóch dniach przedzierania się przez zaspy i przynajmniej czterech nocach picia nadszedł smutny czas powrotu. Poobcierany i częściowo odmrożony Maciek ledwie chodzi, ale z doświadczenia wiemy, że nawet zmęczonego nie można go spuszczać z oczu. Przez niemal całą drogę udaje nam się go upilnować, jednak przed samą Rajczą Jeremowi rozwiązuje się but, co zmusza nas do chwilowego postoju. Maciek znika nam z oczu za zakrętem, za którym, jak się zaraz okazuje, jest rozwidlenie. Chwila nieuwagi i po naszym gościu nie ma śladu! Akcja poszukiwawcza trwała do zmierzchu, ale ostatecznie udało się nam go odnaleźć. Czego Ci turyści nie zrobią dla przygody! Wsiadamy do pociągu byle jakiego i jedziemy na lody i piwo do Bielska. Niestety nikt nie wie, jak wróciliśmy do domu, bo Jeremi też odpływa przedawkowawszy Kofolę.

KasiaJerem
Kasia, Jerem i MaciekMaciek i JeremMaciek, Witek, Jerem i KasiaJeremBielsko-Biała
Maciek i Dusia

W końcu odwozimy naszego drogiego gościa na lotnisko, skąd bezpiecznie wraca do domu. Widać po nim, że ledwie żyje, ale deklaruje, że gdy tylko odrośnie mu odmrożony palec, to znowu przyjedzie i możemy już jakąś kolejną ścieżkę tortur mu przygotować. Dziękujemy za miłą wizytę, pozdrawiamy, i już się nie możemy doczekać kolejnego spotkania!

Dusia

Notice: Undefined index: STATrad in /home/kriton/domains/obywatel.libertas.pl/public_html/obywatel.php on line 115
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.