Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Kolejny długi łikend, tym razem z okazji Bożego Ciała. Majówkę próbowaliśmy spędzić na Słowacji, więc może by odwiedzić braci Czechów? Pogoda dopisuje, więc zaczynamy od wizyty w Antoszowicach (Antošovice), gdzie sprawdzamy jak wygląda naturyzm u naszych sąsiadów. Pole namiotowe jest całkiem przyjemne, ludzie sympatyczni, ale brakuje jednak piaszczystej plaży, komary gryzą jak wampiry, a od ulicy niosą się nie do końca naturalne pohukiwania ciężarówek...
Następnego dnia jedziemy wspinać się do Sztramberka (Štramberk), gdzie mieliśmy okazję już być w roku 2016. Tym razem również spędzamy tu miły wspinaczkowy dzień, a wieczorem, gdy już zostajemy sami, pod osłoną nocy rozbijamy na dziko namiot i z okazji słowiańskiego święta rozpoczynającego lato organizujemy sobie romantyczny obiad przy winie i maszynce gazowej.
W sobotę jedziemy do Ołomuńca (Olomouc), który też bardzo miło wspominamy z naszej poprzedniej w nim wizyty. Niestety nie udaje nam się znaleźć żadnego ekonomicznego noclegu, więc w ramach oszczędności nielegalnie podgrzewamy resztki świątecznego obiadu na maszynce. Na szczęście nie puściliśmy hotelu z dymem i w wiadomościach o nas nie wspomniano.
Korzystając z tego, że nie musimy wracać, noc spędzamy na zwiedzaniu ołomuńskich wyszynków. Po trzecim już ledwie stoimy na nogach, więc w bardzo dobrych humorach godnych wojaka Szwejka wracamy do naszego pokoju.
A od rana kontynuujemy zwiedzanie. Wiele miejsc pamiętamy z naszej poprzedniej wycieczki, ale z przyjemnością do nich wracamy. Przechadzamy się też bardzo urokliwą aleją Rudolfa, będącą jednym z pierwszych ołomunieckich terenów parkowych. Podglądamy tam różne industrialno-fikuśne rzeźby, a z przylegającego do parku ogrodu podlatują do nas dumne pawie. Szkoda, że trzeba już wracać, ale na pewno jeszcze tu wrócimy!
Ale przecież na Śląsku również mamy miejsca, gdzie można się relaksować. Sezon wylegiwania się nago na słońcu uznajemy za otwarty!
Co jeszcze... Aha, Dobrawa nauczyła się jeździć na rowerze, a ja kupiłem nowe okulary! Od wielu lat lenonki nie są już modne i nigdzie nie można ich dostać, a długo nie mogłem znaleźć żadnych, które spełniałyby moje wymagania estetyczne, aż w końcu są, pojawiły się i dzięki Kasi pomocy (dziękuję bardzo!) w końcu trafiły na mój nos! Oczywiście na zdjęciu obok przymierza je inny znany w świecie mody model.