Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Dorośli często zapominają, że lody nie służą tylko do jedzenia, ale również, a może przede wszystkim do zabawy. Nie sztuka takiego loda zjeść, sztuka wyciągnąć z tego jak najwięcej frajdy! Z uwagi na moje dorodne wąsy czasem jedzenie lodów obfituje w dodatkowe atrakcje. Przeciętny dorosły wapniak reaguje chrząkaniem i delikatnie daje mi do zrozumienia, że mam na zaroście coś wstydliwego i nieodpowiedniego. Tymczasem normalne zdrowe dzieci wybuchają śmiechem! Tato, tato, masz lody na wąsach! Ano mam i jestem z tego dumny. Widać chciały sobie na wąsach jak ten śnieg poleżeć. To kim ja jestem, żeby im bronić? A kto ma z tym problem, ten najwyraźniej jest na lody za stary!
Czerwiec. Faszystowski Ogródek. Na nic nowego się nie porywamy, ale Jeremi zalicza kolejny sukces, przechodząc w ciągu Anschluss. Gratulujemy! Coraz częściej próbuje też swoich sił na trudniejszych drogach, z różnym skutkiem, ale duch walki unosi się w powietrzu. Dosłownie i w przenośni.
Ze spraw zaległych. W maju wstąpiłem do grona czterdziestolatków! Dziwne to uczucie. Powiedziałbym, że nawet trochę przykre. Na pocieszenie Kasia kupuje mi heksa do kolekcji. W końcu w moim wieku asekuracji nigdy dość. Jeremi leci po bandzie jak Kubica, bo od niego na urodziny dostaję... Dwie nagie góralki! Słodka radość w dwóch kawałkach! Z tej inspiracji powstała taka oto skromna fraszka:
FRASZKA NA KRYZYS Najważniejsze sobie radzić, nawet kiedy los nas zdradzi i na bruk nam rzić wyrzuci – grunt mieć dobry humor w duszy! Pośród lasów dom swój znaleźć? Zawsze chciałem zostać drwalem! Miast prysznica mam tu strumyk, wyżej słońca uśmiech czuły, zamiast pieca mam ognisko – wuszt pieczony ponad wszystko! – z koca stolik pośród trawy i najprostsze w niej zabawy! Już tu wszystko mam co trzeba – Bóg mi nie żałuje nieba – a w łazience zamiast pralki dwie nagie góralki!
Prace nabierają tempa. Łazienka zmienia się z dnia na dzień i po chyba dwóch tygodniach w końcu mam w mieszkaniu jedno względnie czyste miejsce! Tymczasem w kuchni zaczynam nierówną walkę z podłogą. Trzeba skuć dużą część starej wylewki, a potem wszystko to jakoś wyrównać.
W końcu zabieram się za kafelki. Pierwszy raz w życiu, więc trochę się boję. Postanawiam się nie spieszyć i zrobić to porządnie. W pierwsze popołudnie kładę tylko jednego kafelka i starannie go poziomuję, dzięki czemu kolejnego dnia mam stabilną bazę. Później doklejam dwa następne, a potem resztę całych. Ostatnie trzy popołudnia bawię się z różnymi docinkami na podłodze i ścianie. Jestem z siebie dumny. Zajęło mi to może trochę czasu, ale kafelki, które kładłem, położone są IDEALNIE. Żadna nie wystaje, wszystko jest równiuteńko i oczywiście w poziomie i pionie. Da się?
No ale nie samym kafelkowaniem człowiek żyje. Jak się wpadnie w taki ciąg, to można się zapomnieć, a czasem trzeba przecież oddać się również jakimś innym, choćby drobnym, słodkim przyjemnościom. Ciekawe, czy w moim wieku kwalifikowałbym się już do „starszych panów”? Zresztą, kto mi zabroni? Pozwolę sobie więc zakończyć małą pioseneczką:
Dobre lody są dobre na wszystko, ach lody na drogę za śliską i nawet na stopę za niską, bo lody podniosą ci ją!
Smacznego.