Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Nie bez powodu meteorologia rymuje się z astrologią. Wszystkie te drogie komputery o niebotycznych mocach obliczeniowych dwoją się i troją, a i tak wiadomo tylko tyle, że alo bydzie słońce, abo bydzie dyszcz. Do tego dochodzi wątek filozoficzny, czy one biorą pod uwagę, że pracując i podgrzewając swoimi procesorami powietrze w Ohio, mogą poprzez efekt motyla wywołać burzę w Beskidach? Ileż to już razy przepowiadały nam brzydką pogodę, a pogoda miała to zupełnie gdzieś i witała nas na szlaku słonecznym uśmiechem?
W planach mamy bardzo krótką, ale urokliwą wycieczkę z Przełęczy Salmopolskiej na Malinowską Skałę (1152 m n.p.m.) Powietrze jest rześkie, ale po kilku krokach wszystkim jest już ciepło, zwłaszcza że idziemy odkrytym terenem i słoneczko nie przestaje nas dogrzewać.
Na szczycie trochę wieje, ale nie na tyle, żeby miało nas to stąd przegonić. Robimy sobie przerwę na śniadanie i odpoczynek, delektując się roztaczającymi się z tego miejsca widokami. Humory nam dopisują, tempo mamy przyzwoite, to może jeszcze krótka wizyta w Bielsku? Gdy słonko nas opuściło, Kasi zrobiło się bardzo zimno i musiała ubrać na siebie aż dwie kurtki, ale przeciwko lodom oraz odwiedzeniu Bolka, Lolka i Misia Uszatka nic nie miała.
Tym razem pogoda nam się udała, otoczenie jest już co prawda dosyć jesienne, ale temperatury przez większą część dnia pozwalają o tym zupełnie zapomnieć.