obywatel WuWu – strona domowa

Album rodzinny

Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...

Jesień i zima na skałach, czyli zakończenie sezonu 2015

Pożegnanie lata

Mała rzecz a cieszy (VI) RPEntliczek pentliczek (V) OS

Dni są coraz krótsze, więc ta chwila, która zostaje po pracy, wystarcza na niewiele, ale wyciskamy tyle, ile tylko się da! Żeby zaoszczędzić cenny czas, zawężamy manewry do Zegarowej, która jest w miarę blisko parkingu. Najpierw rozgrzewka, a potem Kasia dopisuje na swoje konto kolejną drogę – Mała rzecz, a cieszy (VI) RP. Obok jest droga łatwiejsza, ale tej Kasia już prowadzić nie chce. Grymasi, że droga wygląda jej na trudną. Też coś! Droga jest łatwa i robię ją od strzału – Entliczek pentliczek (V) OS. Potem przypominamy sobie jeszcze Przez Zegar, a na koniec próbujemy na wędkę Poślizg kontrolowany VI.1+. Ta droga przerasta nas mocno. Przyznaję Kasi rację, że chyba faktycznie za zimno, żeby prowadzić. Kompromitujemy się już czysto rekreacyjnie – na wędkę.

Rzędkowice

Sobotę spędzamy w Piasecznie na Cydzowniku. Byliśmy tu raz, ale akurat był tłok, więc zrezygnowaliśmy. Tym razem towarzystwa żadnego. Ale sukcesów też za bardzo odnotować nie możemy. Żadnej drogi czysto nie zrobiliśmy. Nie do końca świadom, co robię, wstawiłem się między innymi w jedną VI.1+. Poddałem się przy ostatnim ringu. Kasi poszło trochę lepiej, ale również trudności przejść nie potrafiła. W kolejnej próbie udało mi się doczołgać do stanu, ale potem nawet na wędkę szło fatalnie. Kasia radzi sobie zdecydowanie lepiej, ale o prowadzeniu nawet nie chce słyszeć. Pozostałe drogi też satysfakcji nie przynoszą, ale patrząc teraz na lepsze topo, dochodzę do wniosku, że błądziliśmy... jak ślepi we mgle.

Kasia

Nie zawsze złota polska jesień

Kasia

Jesień zaczęła się od znacznego ochłodzenia i deszczów. Mamy tylko jeden dzień, a tu jeszcze pogoda do bani. Kombinujemy z jaskinią, że dzięki temu uda nam się wspinać nawet w deszczu. Nie wychodzi. Nie mamy dobrego przewodnika, ale już na oko widać, że drogi w środku są dla nas za trudne. Próbujemy, ale wyżej pierwszej wpinki podskoczyć nie potrafimy. A na zewnątrz ciągle pada. Całkowita porażka.

Październik

Nieistotne warianty (VI+) RPNieistotne warianty (VI+) RPPogoda dla rogaczy (VI+) OS

Pogoda się poprawiła! Szału nie ma, ale jest słonecznie. Jedziemy do Podlesic, które wspinaczkowo coraz bardziej nam się podobają. Na rozgrzewkę wstawiam się w zupełnie nieznane VI+/VI.1. Taka perwersja. Czasem coś głupiego człowiekowi przychodzi do głowy. Żeby było zabawnie, mało brakowało, a skończyłoby się OS-em. Nie udaje się, ale droga bardzo przypada mi do gustu. Po krótkiej przerwie wypinam ekspresy i wstawiam się w nią jeszcze raz – z sukcesem. Później walczy Kasia i jej również udaje się to czysto poprowadzić. Nieistotne warianty (VI+) podwójne RP. Idziemy na pewno cały czas ładnie w linii, a droga wielkiego kłopotu nam nie sprawia. Naszym skromnym zdaniem VI.1 to na pewno nie jest. Wiem, przewrotna logika, ale skoro nie zrobiliśmy jeszcze czysto ani jednej takiej drogi (a próbowaliśmy!), więc chyba wiemy, co mówimy:).

Listopad

Kasia

Ostatnio jakoś nie mamy szczęścia. Albo nie ma pogody, albo możliwości, a to już przecież ostatnie w miarę ładne dni. Poranny przymrozek nie nastraja optymistycznie. W południe nie jest źle, ale gdy tylko słońce chyli się ku zachodowi, robi się znowu wyraźnie chłodniej. Podczas wspinania da się wytrzymać, ale przy kilku stopniach i wyziębiającym wietrze stojący w miejscu asekurujący może nieźle zmarznąć. Nie będziemy jednak narzekać! Trzeba się cieszyć z każdej godziny, bo sezon nieuchronnie zbliża się do końca! Ten piękny dzień spędzamy znowu w Podlesicach. Tym razem porywam się na prowadzenie VI.1 i znowu przez chwilę mam nadzieję na OS-a. Robię, co mogę, walczę, ale w końcu w jednym miejscu nie daję rady. Jest to do poprowadzenia i w przyszłym sezonie padnie na pewno, ale tym razem nie starczy już czasu ni sił na powtórki. Trzeba się pogodzić z tym, że jeszcze granicy VI.1 nie uda się nam pokonać.

Zimne to, białe to...

Zamek Rabsztyn

Mieliśmy nadzieję, że nie będzie źle. Prognozy zapowiadały zimny, ale słoneczny dzień. Niestety się nie sprawdziły i musieliśmy poprzestać na rekonesansie. Bardzo nie lubię tak wracać na tarczy! Co gorsza, wiele łikendów wypada nam z przyczyn niezależnych, więc czasem pogoda jest, a jechać nie można! Jesteśmy o krok od zimowej depresji! RATUNKU!

RekonesansRekonesansRekonesans

Grudzień

Kasia i WitekWitekKasia i Witek

W grudniu jak nie pogoda to obowiązki trzymały nas od skał daleko. Ale jest już końcówka miesiąca i czas pomyśleć o odpowiednim zakończeniu sezonu. Warunki są niezłe. Co prawda zimny wiatr dość szybko nas wyziębia i pozbawia czucia w członkach, co odstrasza od zabierania się za trudniejsze drogi, ale nie pada i czasem nawet słonko parę ciepłych promieni w naszą stronę wyśle. Tuż przed wigilią udaje nam się dwa krótkie południa na skałach spędzić. Robimy nawet dość sporo przejść, ale wszystkie raczej łatwe. Bardziej symbolicznie i sentymentalnie. No może poza jeszcze jedną próbą na Prawej Pilchówce.

Ostateczne zamknięcie sezonu 2015

Kasia i Piotrek

Jest już końcówka grudnia, więc najwyższy czas pogodzić się z faktem, że sezon trzeba zamknąć. Zawsze jest to sprawa trochę nieprzyjemna, ale co zrobić? Kalendarz jest nieubłagany. Jedziemy do Podlesic. Po wigilii przytyłem prawie 3 kg i straciłem wszelkie nadzieje, że uda mi się w tym sezonie poprowadzić VI.1, ale i tak postanawiamy powalczyć jeszcze z Prawą Pilchówką.

Na parkingu jesteśmy pierwsi, a potem w ciągu dnia dochodzą do nas jeszcze ze dwie pary. Tłoku nie ma. Zima ma jednak swoje plusy! Niestety również minusy. Trochę ręce marzną, a Kasia ubiera na kurtkę dodatkowy polar, przez co wygląda, jakby wigilijna wieczerza poszła jej w bary!

PiotrekPiotrekKasia
Kasia i WitekKasia i WitekWitek

Na rozgrzewkę robimy Nieistotne warianty. Jak na tę wycenę, uważam, że jest dość łatwa i na tyle fajnie obita, że jakoś tak na rozgrzewkę nam się utarła. Pierwszy idzie Piotrek. Nie jest lekko, ale pomimo trudności walczy dzielnie do końca. Czysto nie było, ale dotarł do stanu! Jesteśmy pod wrażeniem, bo gdybyśmy jeździli na skały tyle, co on, to nie moglibyśmy o tej drodze nawet myśleć! Potem Kasia robi tę drogę najzgrabniej z całej naszej trójki.

Kiedy przychodzi moja kolej, mam już całkiem konkretnie zmarznięte ręce i nie czuję palców. Dopiero po dwóch przejściach wraca mi w nich czucie. No, w końcu mi ciepło! Potem robimy Nikodemówkę, z którą Piotrek radzi sobie bez problemu, zaliczając OS-a.

PiotrekPiotrekPiotrek i Kasia
WitekWitekWitek i KasiaKasiaKasiaKasia i Witek
PiotrekWitekWitek

Na koniec bierzemy się za Prawą Pilchówkę. Najpierw Piotrek, dochodzi do trzeciego ringu i kapituluje. Skoro nie zrobiłem jej ostatnio, to po wigilijnym szaleństwie tym bardziej się nie uda, ale wyciągam linę, po drodze wypinam i jeszcze raz wpinam każdy ekspres. Chyba jakiś cień nadziei się tli, ale wszystko na próżno. Dochodzę do trudności i odpadam! Na pocieszenie pozostaje mi to, że tym razem prowadzę drogę znacznie szybciej i z mniejszymi problemami niż ostatnio.

No trudno, tegoroczny plan wykonany został połowicznie, tylko Kasia się ze swojej części wywiązała, ale na pewno wspinamy się ciut lepiej i w przyszłym roku zawalczymy o VI.1 już razem. Mimo wszystko zakończenie sezonu trzeba uznać za udane. Pogoda zdecydowanie lepsza niż rok temu, drogi trudniejsze. Zapomnieliśmy o grupowym zdjęciu, ale co tam. Otwarcie sezonu już 6 stycznia! Oczywiście niezależnie od pogody.

Piotrek
KasiaKasiaWitek

Notice: Undefined index: STATrad in /home/kriton/domains/obywatel.libertas.pl/public_html/obywatel.php on line 115
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.