Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Przyszła jesień, ale taka piękna i ciepła, zapraszająca na łono przyrody, a nas dwa razy zapraszać nie trzeba. Jeździmy na Jurę regularnie, to na jeden dzień, to dwa, ba, nawet na trzy. Namiot, ognisko, kiełbaski, piwo i miłe towarzystwo pod gwiazdami...
Ognisko. Już jako dziecko byłem piromanem! Gdy nikt nie patrzy, doskonalę umiejętność rozpalania ognia krzesiwem. Czasem się udaje dość szybko, a czasem, cóż... Dlatego właśnie wolę tę czynność praktykować bez świadków.
Nie pamiętam już, ile razy we wrześniu udało się zaliczyć Jurę z namiotem, może tylko raz? Ale pamiętam, że noce już były na tyle zimne, że przykrywaliśmy się wszystkim, co było pod ręką. To był bardzo przyjemny czas!
Październik zafundował nam piękną złotą polską jesień. Grzechem by było takiej pogody nie wykorzystać, więc udało nam się spędzić na Jurze dwa łikendy z rzędu. Za drugim razem nawet pod namiotem.
Ten wyjazd okazał się przełomowy dla Jerema, który po długiej przerwie odważył się jakąś drogę poprowadzić, a gdy się już odważył, to porywał się na każdą drogę w swoim zasięgu i walczył z nią dzielnie do ostatnich sił. Nie odpuszczał, w ostateczności odpoczywał, a potem znowu atakował. Po raz pierwszy poprowadził trójkę na Zegarowej, którą dotąd latami robił tylko na wędkę. Podobnie skutecznie poradził sobie z IV+ na Pośredniej, ale najwięcej dumy przysporzyło mu z pewnością poprowadzenie na Kursantach V OS-em!
Jak przystało na Słowian, którzy powrócili ze zwycięskiej wyprawy, dzień zakończyliśmy uroczystym ogniskiem, zapijając dziczyznę miodem! Dawno nie mieliśmy tyle powodów do wznoszenia toastów! Za naszego dzielnego, niedającego za wygraną Jerema! Sto lat! Niech Perun zawsze prowadzi go do zwycięstwa! Najwyraźniej Perun wysłuchał naszych modłów!
Już w sobotę Jerem postanowił poprowadzić Prawą Piątkę i podejmował na niej pierwsze próby. Nie pamiętam już, ile ich było, na pewno kilka i za każdym razem długo walczył do samego końca. Nie udawało mu się jednak zrobić drogi czysto, co wyraźnie i mocno przeżywał. Zawziął się nieprawdopodobnie, a gdy w niedzielę słońce chyliło się już ku zachodowi i powoli sugerowałem, że powinniśmy się zbierać do domu, Jerem zaprotestował. Nigdzie nie wracamy, póki czysto tej piątki nie zrobi. Kasia biedna już marzła, ale jak można mu było odmówić? Nie mógł wracać do miasta na tarczy! Wstawił się po raz kolejny, walczył dzielnie i gdy wbrew nazwie cała Słoneczna była już skompana w cieniu, doszedł do stanu. Słoneczna Turnia, Prawa Piątka (V) OS. Gratulujemy!