Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Matura poszła mi bardzo dobrze, z matmy miałem oczywiście pięć, ale szczerze mówiąc, więcej dumy przysporzyła mi ocena z języka polskiego. Co prawda z pisemnej byłem dostateczny (ortografia!), ale za to z egzaminu ustnego dostałem celujący! Żal się było z ekonomikiem rozstawać, a nauczyciele jednogłośnie ostrzegali nas w pierwszej klasie, że liceum minie zaskakująco szybko. Mieli rację. Tak wyglądaliśmy mądrzejsi o cztery lata ekonomiki, rachunkowości, matematyki, polskiego, kultury zawodu, maszynopisania itd...