Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
To po prostu nie uchodzi, żeby spędzać łikend w domu, kiedy tyle atrakcji czeka na nas poza nim. Tym razem wybraliśmy się do Krakowa, aby razem z Igą i Kubą zwiedzić krakowskie kopce.
Jako pierwszy odwiedziliśmy kopiec Wandy, której legendę zna chyba każde dziecko. Został on prawdopodobnie usypany około VII–VIII wieku, a w 1890 roku na jego szczycie stanęła marmurowa rzeźba zaprojektowana przez mistrza Jana Matejkę. Mimo kiepskiej pogody w oddali pomiędzy kominami majaczyła sylwetka kopca Kraka.
Kopiec Wandy stoi w Nowej Hucie, więc przy okazji zatrzymaliśmy się koło Teatru Ludowego, w pobliżu którego stoi czołg. Niby czołg jak to czołg, gąsienice i armata, ale jaka frajda dla dzieci?! No dobra, dla mnie też.
Następnie udaliśmy się na prawdopodobnie najstarszy kopiec w Krakowie – kopiec Kraka. Położony na wapiennym wzgórzu Lasoty (271 m n.p.m.) wznosi się na kolejne 16 metrów i jest bardzo dobrym miejscem, by podziwiać panoramę Krakowa. Na marginesie dodam, że wzgórze należało niegdyś do potężnego rodu Awdańców.
Obok kopca znajduje się kamieniołom „Liban” – niemiecki obóz pracy z czasów II wojny światowej. Na jego wapiennych ścianach są ponoć poprowadzone jakieś drogi i można się wspinać, tyle że dla mnie jeszcze trochę za trudne, więc nie miałem okazji tego zweryfikować. Kiedyś.
Z kopca widać również mural Silva Rerum przedstawiający historię Krakowa. Mural powstał z okazji 750-lecia lokacji miasta i był wtedy największym muralem na świecie (5 metrów wysokości i 90 metrów długości). Jeśli od tego czasu nikt nie namalował większego, to nadal jest największy.
Na koniec udaliśmy się na kopiec Kościuszki. Przy okazji wstąpiliśmy na położony zaraz obok Cmentarz Salwatorski, gdzie pochowano między innymi Stanisława Lema i Karola Bunscha. Ostatnio właśnie Powieści Piastowskie tego ostatniego tak mnie wciągnęły, że mimo natłoku obowiązków czasem trudno jest mi się oderwać od lektury.
Budowę kopca Kościuszki zakończono w roku 1823, a w roku 1850 wzgórze św. Bronisławy wraz z kopcem zostało przejęte przez austriackie wojsko, które wybudowało na nim umocnienia. Podczas II wojny światowej podobno Niemcy planowali nawet zrównać kopiec z ziemią, ale na szczęście nie zdążyli i pomnik przetrwał. W pomieszczeniach dawnego fortu obecnie znajduje się między innymi muzeum, które zresztą również przy okazji zwiedziliśmy. Niestety widoczność ze szczytu była bardzo ograniczona i utrudniała podziwianie okolicy. Kopiec Piłsudskiego, który też zamierzaliśmy odwiedzić, ledwie majaczył we mgle. Aura w ogóle nas tego dnia nie rozpieszczała, a na szczycie kopca wiatr wręcz bezczelnie się między nami rozpychał łokciami. Na dzisiaj koniec!