obywatel WuWu – strona domowa

Album rodzinny

Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...

Wspinanie, kompot, Pszczyna

Kompot

LidiaLidia

Najbardziej klasyczna definicja wspinacza brzmi, że jest to ktoś, kto drapie się tam, gdzie go nie swędzi. Zgodnie z nią możemy uznać, że Lidia właśnie do tego bardzo dziwnego grona dołączyła, wdrapała się bowiem prawie na sam szczyt Zegarowej i trzeba przyznać, że poszło jej to całkiem zgrabnie! Z drugiej strony, na pewno nie można jej nazwać wspinaczem typowym, bo zaraz później zaczęła zbierać gruszki na kompot! Umówmy się jednak, że reszta naszego dzisiejszego zespołu również do typowych przedstawicieli tego gatunku nie należy. Nie przeklinamy, nie chodzimy na ściankę, nie zadajemy ze szmaty i w ogóle jesteśmy nieco... ekscentryczni.

LidiaLidiaLidiaLidiaLidiaMichałMichał
Lidia

Następnie wyzwanie podjął Michał i prawie doszedł do stanu, a przecież w zwykłych butach nie jest to wcale takie łatwe! Mnie się np. buty tak ślizgały, że ostatecznie musiałem jednego zdjąć i ostatni ruch zrobiłem bosą stopą. To tak w ramach dziwactw – wspinacz w jednym bucie. Droga zaliczona, idziemy szukać następnych wyzwań!

Znajdujemy je na Słonecznej, gdzie tym razem wszystkim udaje się przejść drogę do końca! Mimo to cała eskapada omal nie kończy się tragedią! Michał się wspina, ja asekuruję, Kasia robi zdjęcia, a Lidia... zbiera owoce na kompot. Tym razem jabłka. Przechodzi właśnie jakaś grupka turystów z przewodnikiem, który tłumaczy, skąd się wzięły na świecie wapienne skały i przyklejeni do nich wspinacze. Grupka jest średnio zdyscyplinowana – kilka pań podczas wykładu idzie za przykładem naszej amatorki owoców i również zaczyna zbierać jabłka.

MichałMichał
LidiaLidiaLidiaLidiaMichał
MichałMichałKasia

Przewodnik nawołuje swoje owieczki i w końcu udaje mu się je skompletować do dalszego marszu. Najwyraźniej jednak to mu nie wystarcza, bo zaczyna nerwowo machać i krzyczeć: „Proszę pani! Proszę Pani! Idziemy dalej!” Lidia nie reaguje, przewodnik nie odpuszcza i już kieruje kroki w naszą stronę. Sytuacja robi się nerwowa! Porwanie wisi na włosku (my wisimy na skale!), na szczęście porywacz zauważa w rękach swojej niedoszłej ofiary całą reklamówkę jabłek, które mogą służyć jako amunicja i w ostatniej chwili się wycofuje. Uff! Jak już niejednokrotnie podkreślałem, wspinaczka to bardzo ryzykowny sport i łatwo dać się porwać!

Maciek też!

Witek i MaciekMaciekMaciek

Maciek obiecał, że będzie częściej swojego chrześniaka odwiedzał, no i obietnicy dotrzymał. Zapakował się w samolot i jest. I nawet się wspina! Już ostatnio wspinanie było w naszym napiętym planie rozrywkowym, ale z uwagi na świeżą kontuzję ostatecznie zrezygnowaliśmy. Teraz czas to nadrobić. Oczywiście zaczynamy od rozgrzewki.

MaciekMaciekWitekJeremiJeremiJeremiJeremi

Maciek na początku trochę kręci nosem. W połowie drogi pyta, czy zrobiliśmy już zdjęcia i może zejść. Nie może. Musi iść dalej i prawie dochodzi do końca, a przecież to jego pierwszy raz. Następny idzie Jeremi, który najwyraźniej chce zrobić dobre wrażenie na wujku! Wspina się jak natchniony i po raz pierwszy przechodzi trójeczkę na Zegarowej do samego końca! Postępy, jakie zrobił w tym roku widać gołym okiem! Gratulacje!

JeremiJeremiJeremi
JeremiMaciek

Bierzemy się za trójeczkę na kursantach. Maciek walczy dzielnie, ale na końcu bez odpowiednich butów jest za trudno. Potem Jeremi, który znowu pobija swój rekord i przechodzi praktycznie całą drogę! Nie dochodzi do stanu tylko dlatego, bo tam jednak trzeba być trochę wyższym, żeby sięgnąć. Drogę mu zaliczamy.

Potem bierzemy się jeszcze za piątkę i Jeremi znowu dochodzi do końca! Jesteśmy pod wrażeniem. Jeremi mówi, że to przez szczęśliwą czapkę, którą zwędził wujkowi. Trochę jest na niego za duża, ale najważniejsze, że działa!

Maciek
MaciekMaciekMaciekMaciekMaciek
MaciekDrzemka

Idziemy na Słoneczną, gdzie czeka na nas kolejna trójeczka. Cały zespół przechodzi ją ładnie do końca, więc usatysfakcjonowani robimy sobie małą przerwę na drugie śniadanie i trzecie piwo... Przerwa powoduje lekkie rozleniwienie i ostatecznie chyba wszyscy robimy sobie krótką drzemkę. Na deser postanawiamy zrobić z Kasią coś na własnej. Zabieramy się za piątkę, którą dawno temu w ramach perwersji robiliśmy z plecakami.

Maciek i JeremiMaciek i Jeremi
WitekWitekWitekWitek

Pokonujemy ją dość sprawnie i wieszamy wędkę dla pozostałych. Maciek dochodzi prawie pod stan. Jeremi przechodzi największe trudności, ale nie potrafi odczepić zahaczonej liny i musi się wycofać. Trochę szkoda, bo na pewno dałby radę.

MaciekMaciekMaciek
MaciekJeremi
MaciekJeremiJeremi

Jeszcze tylko szybkie polowanie o zachodzie słońca i zbieramy się do domu. To był naprawdę intensywny dzień!

MaciekJeremiJeremi

Pszczyna

Dobrawa i JeremiPszczynaDobrawa

Mam dziwne skłonności do układania nierealnie ambitnych planów! Podczas ostatniej wizyty Maćka nie udało nam się przez to dotrzeć do Pszczyny. Pora to nadrobić! Pogoda średnia, Dobrawa chora, ja chory... To chyba odpowiedni moment, żeby wybrać się do Pszczyny! Zamek piękny, wszyscy zadowoleni, tylko mogłoby być jednak trochę cieplej. Zmarznięci rezygnujemy ze spaceru po parku.

Witek, Dobrawa, Maciek i Jeremi

Komiks okolicznościowy

Polowanie

Notice: Undefined index: STATrad in /home/kriton/domains/obywatel.libertas.pl/public_html/obywatel.php on line 115
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.