Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
W niedzielę wybraliśmy się na kolejną wspólną wycieczkę, tym razem po urzekającym Parku Narodowym, w którym przecież, jakby nie było, mieszkamy!
Najpierw pojechaliśmy zobaczyć potężną tamę na zbiorniku Scar House. Jest to największa z trzech tam w Dolinie Nidderdale! Tama ma prawie 600 metrów długości, 71 metrów wysokości, a do jej budowy zużyto ponad milion ton kamienia! To chyba najpiękniejsza tama, jaką widziałem, nie jakieś tam betonowe straszydło, ale dostojna niczym zamek, piękna konstrukcja wtopiona pomiędzy zieleń drzew i granat spiętrzonej wody.
Krętymi drogami pokonujemy większe i mniejsze pagórki, czasem zatrzymując się, żeby podziwiać widoki. Kolory zdają się tu być po prostu bajkowe, a miejsca magiczne. Miło by było zamieszkać tu na jakiś czas. Cisza, spokój, przepiękna okolica, czego więcej chcieć? Tylko samochody zdają się przypominać, że mamy XXI wiek.
W drodze powrotnej wpadliśmy na chwilę do Leyburn, a następnie ruszyliśmy do Tan Hill Inn, najwyżej (528 m) położonego w Wielkiej Brytanii pubu. Jak okiem sięgnąć (a wzrok stąd biegnie bardzo daleko) nie było widać żadnych zabudowań. Tylko piękna przyroda! Niestety nasz plan, by zjeść tu obiad, spalił na panewce, bo szef kuchni akurat miał przedłużającą się przerwę. Musieliśmy się zadowolić tylko tutejszym piwem, ale przecież naszym celem nie był obiad, a przepiękne otoczenie.
W oczekiwaniu na kucharza, którego w końcu i tak się nie doczekaliśmy, spacerowaliśmy po wietrznych pagórkach ogołoconych z drzew. Gdy tak jadę przez te pustkowia, zastanawiam się, gdzie Ci wszyscy Anglicy mieszkają? Wygląda na to, że w Londynie i kilku innych dużych miastach. A pomiędzy nimi są piękne, puste, gdyby nie droga, można by pomyśleć, że dzikie przestrzenie.
Spacerowaliśmy długo, nie mogąc się nacieszyć otaczającymi nas widokami. Robiliśmy zdjęcia, rozmawialiśmy, a nawet zakładaliśmy się. Nie pamiętam już, co było przedmiotem zakładu pomiędzy Karoliną a Marcinem, chyba wysokość jakiegoś wzgórza, ale najzabawniejsza była wygrana w tym zakładzie, czyli pojemnik na mydło w kształcie różowego pudla. Ciekaw jestem, czy stoi już w łazience.
Pomimo że zjeść w Tan Hill Inn nam się nie udało, niedzielna wycieczka była więcej niż udana, a ostatecznie nie jest to przecież jedyna knajpa w Yorkshire. W drodze powrotnej zahaczamy o Reeth – niewielką miejscowość, gdzie w końcu udało nam się całkiem smacznie i niedrogo zjeść.
Na chwilę zatrzymaliśmy się jeszcze, by podziwiać piękny zachód słońca, który nieodwołalnie kończył ten pełen atrakcji, miły dzień. Pozostawało zamknąć oczy i zasnąć w otoczeniu wiejskiej ciszy, z dala od miejskich świateł. A więcej o tym pięknym miejscu w libertasowym przewodniku:
Park Narodowy Dolin Yorkshire / Yorkshire Dales National Park (Anglia) – przewodnik
W poniedziałek Marcin musiał niestety iść do pracy, ale Karolina wzięła sobie dzień urlopu i wybrała się z nami na wycieczkę do znajdującego się niedaleko Opactwa Fountains – malowniczo położonych ruin klasztoru należącego niegdyś do Zakonu Cystersów. Ruiny mieszczą się na terenie rozległego parku i razem z nim wpisane zostały w roku 1986 na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Są to jedne z największych i najlepiej zachowanych ruin klasztoru cystersów w całej Anglii, a rocznie odwiedza je około 300 000 turystów.
Pogoda do spacerowania była wymarzona. Słonecznie, ciepło, ale nie za ciepło, tak w sam raz. Okolica naprawdę piękna, mnisi chyba nie mogli lepiej wybrać miejsca dla siebie. Zaraz obok zabudowań płynie rzeka, dookoła bujnie rośnie las.
Najlepiej zachowało się cellarium, które nadal przykryte jest sklepieniem. W niezłym stanie jest też kościół który, choć przykryty już tylko niebem, nadal wyrasta wysoko ponad ziemię. Monumentalne kolumny podtrzymują ściany nawy głównej, a na wprost przykuwa uwagę ogromne okno prezbiterium przechodzącego w dość niezwykłą architektonicznie Kaplicę Dziewięciu Ołtarzy. Lubię zwiedzać kościoły i trochę już ich w swoim życiu widziałem, ale takiego rozwiązania chyba jeszcze nie.
To był kolejny, bardzo miły dzień spędzony w towarzystwie Karoliny, a wieczór także i Marcina. Nie pamiętam już, co dokładnie jedliśmy, a tym bardziej co dokładnie piliśmy, ale z pewnością była to kolejna uczta dla podniebienia. O jakże się nie będzie chciało stąd wyjeżdżać.
Kolonia, czyli katedra, kościoły romańskie, czekolada i zoo (65 zdjęć)
Kolonia – Bruksela – Calais (27 zdjęć)
Westminster, dinozaury i Muzeum Nauki, czyli dotarliśmy do Londynu! (56 zdjęć)
Camden i Muzeum Brytyjskie, czyli Londynu ciąg dalszy (40 zdjęć)
Hamleys, City i Beachy Head, czyli jeszcze raz Londyn (44 zdjęcia)
Aysgarth i York, czyli przybywamy do Yorkshire (39 zdjęć)
Wrzosowiska, Tan Hill i Opactwo Fountains (59 zdjęć)