Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Kierunek Bory Tucholskie, gdzie znajomi odpoczywają już od kilku dni. Nie byłbym jednak sobą, gdybym po drodze nie znalazł czegoś, co moglibyśmy przy okazji zwiedzić! Tak się składa, że przejeżdżamy przez Białogard! Miasteczko nie jest duże (ma około 25 tysięcy mieszkańców), ale za to bardzo stare, bo prawa miejskie dzierży od 1299 roku, a istniało jeszcze wcześniej, skoro Bolesława III Krzywousty był łaskaw w 1102 i 1107 roku gród zdobyć.
Najcenniejszym zabytkiem jest pewnie gotycki kościół pod wezwaniem Narodzenia NMP. Świątynię zbudowano w 1310 r. i jak na taką staruszkę (ponad 700 lat!) trzyma się całkiem nieźle! Na długie zwiedzanie nie było czasu, bo ostry jak włócznia wzrok małżonki wskazywał, że nikt poza mną na zwiedzanie ochoty nie ma. Przebiegłem się więc tylko dookoła rynku, odnajdując zabytkową bramę i niezbyt imponujące resztki muru. Szkoda, że tak krótko, bo miasteczko miało nieodparty urok i wyraźnie w gościnę zapraszało.
Dni płyną powoli. Tym wolniej, że w dużej mierze w łóżku (prześladuje mnie jakieś choróbsko). Gramy w siatkę, pływamy w jeziorach, jemy lody, pijemy piwo. Na szczęście jedziemy też na wycieczkę do Człuchowa zobaczyć krzyżacki zamek.
Tak Bogiem a prawdą, to zamku właściwie nie zobaczyliśmy, bo go już od prawie 200 lat nie ma! Został tylko stołp, czyli taka potężna wieża służąca do ostatecznej obrony. Stołp jest wspaniały, można by powiedzieć – pancerny, no ale miał być przecież zamek! Czuję się oszukany. Zamek rozebrali na cegły mieszkańcy Człuchowa. Na miejscu zamkowej kaplicy postawiono kościół ewangelicki, a dumną, wydającą się nie do zdobycia wieżę przerobiono na... dzwonnicę. Taki chichot historii. Od niedawna mieści się tu muzeum. No tak, są jeszcze resztki muru i wykopaliska archeologiczne, ale tych ostatnich nie dało się zobaczyć.
Przyznacie, że to niewiele, biorąc pod uwagę, że był to drugi po Malborku największy zamek krzyżacki na Pomorzu. Wzniesiona w XIV wieku warownia składała się z czterech części: Zamku wysokiego ze stołpem oraz trzech podzamczy, a każda część z osobna była otoczona murem i fosą. Taa...
Dzień dokończyliśmy w Parku linowym. Ja się bałem. Takie wysokości to nie dla mnie! Nie będę skakał po sznurkach jak jakaś małpa. Z tego można na pewno spaść, a te śmieszne kaski nie wyglądają poważnie. Popatrzę sobie z dołu.
Najbardziej zadowolony był oczywiście Jeremi, który błyskawicznie przeszedł najłatwiejszą trasę i zadeklarował, że chce na trudniejszą.
Na najtrudniejszą trasę zdecydował się Łuki i Orzełek. Orzeł momentami wykazywała wątpliwości, czy to był dobry pomysł, ale ostatecznie przeszła ją odważnie do końca i wszyscy byliśmy z niej bardzo dumni. Dodam, że niektóre przeszkody pokonywała naprawdę z wielką gracją! Ja na pewno tak bym nie umiał! Gratulacje!