Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Zima trochę się w tym roku przeciągnęła, a potem długo pogoda była grymaśna, ale w końcu jest, udało się, jesteśmy na skałach, a nasza grupa wspinaczkowo-cyrkowa może nareszcie ogłosić otwarcie sezonu. Nastroje mamy bardzo dobre, temperatury optymalne, opady symboliczne (parę kropel dosłownie), a zapas piwa zimny. Wspinamy się najpierw na Turni Kursantów, a potem na dobrze znanych nam drogach na Faszystkowskim Ogródku ze skutkiem różnym, ale humorem zawsze w górnych granicach normy. Oby jak najwięcej takich wyjazdów.