Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Nie ma jak kiełbaska z ogniska. Pachnąca, chrupiąca, porządnie przypieczona z ostrą musztardą. W zasadzie już to jest wystarczającym powodem, żeby rozpalić ogień! Jakie powody miała Marta – nie wiadomo, ale faktem jest, że ognisko zorganizowała i ludzi w pierwszą niedzielę maja z tej okazji skrzyknęła.
Dzieci biegały, grały w kapsle, a nawet puszczały olbrzymie bańki. Ci, którzy skończyli 18 lat, popijali zimne piwo, pilnowali kiełbasy i rozmawiali o różnych bardziej lub mniej poważnych sprawach.