Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Święta tradycyjnie spędzamy u rodziców, a po śniadaniu wielkanocnym wybieramy się na spacer. W końcu nie można cały dzień siedzieć jeno i jeść. Pogoda jest słoneczna, więc ludzi jest masa, ale spacer i tak jest całkiem przyjemny, no i na pewno zdrowszy.
A podczas tej świątecznej przechadzki zdarzyła się rzecz wręcz nieprawdopodobna, prawie cud! Otóż moja kochana ćwicząca ostatnio niewidzialność Maja, która od dłuższego czasu ucieka przed obiektywem, tym razem, tak jak za starych dobrych czasów, pozwoliła się fotografować, a nawet do zdjęć mi jak modelka pozowała! Ostatnio coś takiego miało miejsce chyba jeszcze, gdy chodziła do przedszkola!