Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Rano pożegnaliśmy się z Mają, która udała się na obóz sportowy. My wybraliśmy się oczywiście na plażę, która po całym dniu za kierownicą jawiła mi się niczym ziemia obiecana. Pogoda była idealna, niestety plaża okazała się być jak dla mnie zbyt brudna, zbyt zatłoczona, prymitywna i głośna. Po kilku godzinach uznałem, że więcej niż dzień tu nie strzymom, ale przecież gdzieś ten upragniony eden musi istnieć!
No i rzeczywiście, chyba kilometr, może dwa kilometry za Grzybowem, znaleźliśmy plażę bardzo ładną i znacznie rzadziej zaludnioną. Być może dlatego, że położoną dalej od miasteczka, a może dlatego, że obowiązują na niej stroje... wieczorowe.
Na plaży poznaliśmy Anię i Olę, bardzo sympatyczne dziewczyny, które akurat odpoczywały tu wraz z gromadką dzieci, dzięki czemu zajęty zabawami Jeremi zupełnie się nie nudził, a ja mogłem nawet trochę pospać i poczytać.
Po łikendzie i tak bardzo spokojna plaża zamieniła się w praktycznie bezludną. Czasem byliśmy zupełnie sami, czasem było parę osób. Gorące słońce i orzeźwiająca woda. Tak jak wcześniej narzekałem, że nie mam szczęścia do pogody nad polskim morzem, tak teraz los się odwrócił. To już chyba trzecie tak słoneczne wakacje. Może nie ma upału, ale za zimno też nie jest. Śmieci brak, słychać tylko szum morza. Czasem jakaś babcia przespaceruje się brzegiem, ale poza tym spokój... Relaks.
Jeśli nawet ktoś rozłożył się z kocem blisko nas, blisko, czyli jakieś kilkanaście metrów dalej, to i tak zawsze był to ktoś sympatyczny. Ludzie są tutaj bardzo otwarci i pozytywnie do innych nastawieni. Jakiś stały bywalec z Niemiec co roku przywozi siatkę i organizuję boisko do gry. Ktoś inny kopie piłkę i zaprasza, by się przyłączyć. Czemu nie, możemy zagrać!
I tak minęły ostatnie dni wakacji Anno Domini 2013. Spokojnie i leniwie, na przyjemnych kąpielach w morzu, wylegiwaniu się na piasku, czytaniu, jedzeniu smażonych rybek, popijaniu ich zimnym piwem... No i to by było na tyle.
Kolonia, czyli katedra, kościoły romańskie, czekolada i zoo (65 zdjęć)
Kolonia – Bruksela – Calais (27 zdjęć)
Westminster, dinozaury i Muzeum Nauki, czyli dotarliśmy do Londynu! (56 zdjęć)
Camden i Muzeum Brytyjskie, czyli Londynu ciąg dalszy (40 zdjęć)
Hamleys, City i Beachy Head, czyli jeszcze raz Londyn (44 zdjęcia)
Aysgarth i York, czyli przybywamy do Yorkshire (39 zdjęć)
Wrzosowiska, Tan Hill i Opactwo Fountains (59 zdjęć)