Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Na łikend pojechaliśmy do Krakowa, gdzie dość upalną sobotę spędziliśmy głównie na nicnierobieniu. Dla odmiany w niedzielę postanowiliśmy zażyć trochę ruchu. Śpiochy jak to śpiochy, z łóżka przed południem nie wychodzą. Nie będziemy czekać. Razem z Jeremim wstaliśmy o świcie i wybraliśmy się na wspin do Doliny Będkowskiej, gdzie dołączyli do nas Sabina z Maćkiem i Błażejem. Dolinka piękna, więc koniecznie będzie trzeba tu wrócić!