Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Jeremi miał w przedszkolu bal przebierańców. Przebrał się, jak widać, za Spidermana, czyli jednego ze swoich ulubionych superbohaterów, którzy kuszą go podobną karierą w przyszłości. Decyzja, kim chce być w przyszłości, jeszcze nie zapadła, na pewno nie murarzem, piekarzem czy informatykiem, ale czy zostanie Supermanem, Spidermanem, Batmanem, czy rycerzem Jedi... trudny wybór. Spidermanem był jeden wieczór i robota mu się spodobała. W kolejnych latach zaznajomi się z wyzwaniami, jakie czekają pozostałych superbohaterów, co może ułatwi mu wybór przyszłej kariery.
Na razie mój mały Spiderman dał się namówić na krótką sesję zdjęciową w swoim oryginalnym kostiumie i nawet na potrzeby zdjęć zaprezentował swoją ogromną siłę (trenował na siłowni chyba przez miesiąc). Tesa patrzyła na to wszystko z lekkim zdziwieniem, ale ostatecznie przyjęła całą tę dziwną sytuację po kociemu. Przy okazji zrobiliśmy też kilka zdjęć Mai, która jest już prawie mojego wzrostu, a na koniec mojej brodzie, która chwilę później miała iść pod nóż. Muszę przyznać, że mimo podjętej kosztownej psychoterapii jest to dla mnie nadal bardzo trudny temat, więc nie będę się rozpisywał. Po prostu uczcijmy moją brodę minutą ciszy.