Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Grudzień zaczął się od odwiedzin. Ponownie z wizytą przyjechali Iga, Kuba i Zbyszek. Miód oczywiście lał się szerokim strumieniem, ale Kuba nadal nie dał się przekonać do monarchii jako znacznie lepszego niż demokracja systemu władzy. A w Królestwie Polskim miód przecież smakowałby znacznie lepiej!
Tydzień później odwiedziła nas koleżanka Julia. Dobrawa uśmiechała się do niej szeroko i tylko Maja tradycyjnie ćwiczyła trudną sztukę niewidzialności. Natomiast kilka dni później odwiedzili nas Basia z Kubą. Wygląda na to, że dziewczyny od pierwszego wejrzenia bardzo się polubiły. Już widzę te wspólne wyjazdy na skały za kilka lat!