Kronikarskie ciągoty odziedziczyłem najwyraźniej po tacie, z wiekiem doszła potrzeba pamięci i może naiwna próba jej ocalenia. Zapisana światłem pamięć o mojej rodzinie sięga roku 1934 roku. Zapraszam...
Święta zasadniczo składają się ze Świąt Właściwych i Całego Tego Burdelu Przedświątecznego (w skrócie CTBP). W sklepach zaczynają się od nachalnych świątecznych melodii i promocji, a w domach od nerwowych przygotowań. No nie da się zrobić na raz wszystkich dwunastu potraw, zwłaszcza jeśli właściwie jest ich więcej, tylko już nikomu nie chce się wszystkich dokładnie policzyć. Tradycyjnie zaczynamy od pieczenia ciasteczek, które mogą spokojnie – pod warunkiem, że dobrze schowane – przez dwa tygodnie leżakować w szafie.
Trudniejsze jest kupowanie prezentów, bo chciałoby się, żeby sprawiły ukochanym jak najwięcej radości... Problem jest zwłaszcza z najmłodszymi dziećmi, które w dzisiejszych czasach mają więcej, niż potrzebują. Powiedziałbym nawet, że jest to bardzo szkodliwe, ale oczywiście ja się na tym nie znam.
Zaliczamy z Mają trzy sklepy. Wybór jest trudny i to wcale nie dlatego, że duży, ale wręcz przeciwnie. Większość zabawek jest po prostu głupia albo nieprzyzwoicie droga. Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że dla Dusi najlepszy będzie zestaw: różowy jednorożec – wiadomo, różowego przytulania nigdy dość, puzzle do układania – żeby Dusię trochę wyciszyć i książeczka o smokach, bo magii i książek też nigdy za wiele. Tylko czy Maja będzie się potrafiła z tym jednorożcem rozstać? Nie wiem, czy nie trzeba by kupić dwóch!
Uszka i pierogi lepiłem od lat, tym razem jednak awansowałem na wyższy poziom wtajemniczenia – po raz pierwszy zupełnie sam wyrabiałem i wałkowałem ciasto na pierogi! Nawet dostałem fartuszek, że zuch dziewczyna ze mnie! Kto by pomyślał, że będę w ten sposób wspierał ideologię dżender, czy jak się to ohydztwo zwie. No ale takie czasy... Jak u Monty Pythona! Agresywne starsze panie biją nas torebkami, a wychowani na łagodne owieczki mężczyźni, zamiast odpłacić im tym samym... wyrabiają ciasto. No jakoś trzeba odreagować! Zaprawdę powiadam Wam, w dzisiejszych czasach trudne jest życie pokojowego wikinga! Jak tak dalej pójdzie, to trzeba się będzie przekwalifikować na podwórkowego i zaszyć w jakiejś głuszy na północy... Dobrze, że potrafię już sam zrobić pierogi z kapustą i grzybami! I Will Survive, jak to śpiewają zdżenderowani wikingowie!
Święta tradycyjnie spędzamy u mamy. Co roku na stole właściwie te same potrawy, w tej samej kolejności. Potem wspólne kolędowanie przy gitarach i rozdawanie prezentów. Na deser jakieś ciasteczka, aromat kompotu z suszonych owoców... Czyli, jak to mawiał Morfeusz, jednak pewne rzeczy się nie zmieniają. A inne tak.
Komentarze do zdjęć: